Houselife - You and Me
Ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę ciężkie. Siedziałam zamknięta w pokoju pod kołdrą, przytulona do mojej kotki Dani i płakałam. Nie tak wyobrażałam sobie miłość, a już na pewno nie moją. Na prawdę byłam przekonana, że my przetrwamy, że nam się uda. Robiłam wszytko, żeby być dla niego najlepszą dziewczyną jaką tylko mogłam być. Starałam się, naprawdę się starałam, żeby czuł się przy mnie wyjątkowy i kochany, tak jak ja czułam się przy nim. Kłóciliśmy się owszem, ale chyba jak każda para. Nie kłóciliśmy się o wielkie rzeczy, ale o małe głupstwa, z których po chwili razem się śmieliśmy. Nie potrafiłam się na niego gniewać, no bo jak można gniewać się na chłopaka którego tak bardzo się kocha, dla którego jest się w stanie zrobić wszytko, tylko żeby zobaczyć uśmiech na jego perfekcyjnej twarzy. Ludzie mówili, że jesteśmy inni niż wszystkie pary, że pomimo naszego młodego wieku łączy nas tak silne uczucie jakiego nie widzieli u dobrych małżeństw. Byliśmy wzorem dla nastolatków. Wszyscy nam zazdrościli. Mój, hmm mój no nie wiem czy mogę tak mówić, w każdym razie był wspaniały. Naprawdę go kochałam. Jak nikogo na świecie. Dawał mi wszystko. Zawsze był blisko gdy tego potrzebowałam, opiekował się mną i troszczył się o mnie, tak jak to obiecał mojemu tacie gdy zabierał mnie z Polski. Czego chcieć od życia więcej? Żyłam jak w bajce. Ale to może właśnie przez to wszystko się posypało, bo przecież życie nie może być idealne prawda? Ja głupia myślałam, że już zawsze będę miała życie jak marzenie, że on zawszę będzie dla mnie a ja dla niego, że nikt nie będzie w stanie nas rozdzielić, że pewnego dnia się pobierzemy i będziemy mieli przesłodkie małe bobasy. Głupia byłam nieprawdaż? Ale wtedy wydawało mi się, że nasza miłość jest tak silna, że nie ma nawet najmniejszej opcji, żebyśmy się rozstali.Ale wtedy pojawiła się Ona. Piękna brunetka, o długich szczupłych nogach i zniewalającym uśmiechu. Więc czy ja mogłam się z nią porównywać? Przy niej byłam nikim, jedno w czym byłam lepsza od niej, ze to ja miałam jego a nie ona. Ale z czasem i jego mi zabrała. To niewiarygodne jak w takiej niewinnej dziewczynie, może mieścić się taki potwór. Nie mam pojęcia jak ona pomieściła w sobie to całą nienawiść i chęć odebrania mi tego co dla mnie w życiu było najważniejsze i najcenniejsze. Czyli, Justina. Na początku tylko rozmawiali, z czasem zaprzyjaźnili się ze sobą i spędzali ze sobą coraz więcej czasu, a ja w tym wszystkim zostałam przesunięta na boczny tor. Nie raz dawałam mu ostatnią szansę. Darzyłam go z byt wielkim uczuciem, żeby tak po prostu to skończyć, po tym wszystkim co razem przeżyliśmy. Z ich przyjaźni wynikło coś więcej a jego uczucie do mnie powoli gasło. Chociaż zapewniał mnie nie raz, że to ja jestem ta jedyną i że to mnie kocha najbardziej na świecie i że chcę spędzić ze mną resztę życia. Tak bardzo chciałam mu wierzyć Ale mam oczy, nie jestem ślepa i widziałam to wszystko. Widziałam ich zdjęcia w gazetach, w internecie i telewizji. Wszędzie o nich mówiono, a mi już było nie dobrze na sam ich widok. Moi przyjaciele, mówili mi nie raz, żebym dała już spokój i po prostu odeszła. Nie słuchał ich, chciałam wierzyć że wszytko znowu będzie takie jak było. Że wróci stary Justin, mój Justin, w którym się zakochałam, a ten którego teraz nie poznawałam, odejdzie razem z brunetką. Ale pewnego dnia, coś we mnie pękło, wtedy wiedziałam że tak będzie dla mnie lepiej, że wraz z odejściem od niego, skończą się moje cierpienia i zacznę nowe życie. Powiedziałam, a raczej wykrzyczałam mu w twarz co o nim myślę i najnormalniej w świecie spakowałam się i wyszłam.Przed domem spotkałam Selene która śmiała mi się w twarz. Nie tak chciałam zakończyć naszą bajkę, ale nie dał mi innego wyboru. Chciałam jak najszybciej wyjechać ze stanów. Zawsze marzyłam o życiu w Anglii. Tak więc też zrobiłam. Wyjechałam do Londynu, do mojej przyjaciółki Annie. Ona pokazała mi jak żyć na nowo i dzięki niej nie siedzę już w domu zamknięta w pokoju razem z Dani. Bardzo mi pomogła,kiedy tego potrzebowałam i będę jej za to wdzięczna do końca życia.Nawet dzisiaj, po paru miesiącach, ludzie podchodzą do mnie na ulicy i pytają się mnie jak się trzymam i że uważają, ze Justin postąpił jak zwykły dupek. Teraz mnie to już nie rusza i odpowiadam im, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że dziękuje za troskę. Justin już nie dzwoni.Dzwonił przez pierwszy miesiąc i przepraszał. Ale ja byłam nieugięta. Wiedziałam jak się to może skończyć. Dalej chodzi z Seleną, wydają się tacy szczęśliwi i zakochani. Jak my kiedyś. Zajęła moje miejsce. Kiedyś się na niej odegram, teraz nie mam czasu na takie bzdety. Życie w Anglii jest takie przyjemne i proste. Ludzie są tutaj przyjemni i sympatyczni, przynajmniej dla mnie i Annie. Obecnie jestem na pierwszym roku psychologii. Dla mnie to trochę dziwne że w wieku 18 lat idzie się na studia, bo w Polsce na studia idzie się od 19 czy 20 lat, ale oni mają inne prawa tutaj. Nawet nieźle sobie radze.Jestem jedną z najlepszych na roku. Przynajmniej tutaj, nigdy nie byłam dobra w szkolę. Już w podstawówce miałam kłopoty z matematyką a w gimnazjum jeszcze bardziej się powiększyły. Do liceum chodziłam w stanach, a tam poziom nauki mają jaki mają, czyli marny. Nawet ja tam miałam 5 z matmy, co świadczyło o bardzo mało zaawansowanym poziomie ich nauczania. Wyszłam z uczelni i kieruję się w stronę Milk Shake City. Pracuję tam, z czegoś przecież muszę zapłacić za studia i za czynsz, bo Annie nie będzie sama nas utrzymywała. Annie jest stylistką i makijażystką. Podobno jest jakaś znana, ale ja się nie znam.Dużo zarabia i mówi, że nie muszę za nic płacić, ale ja nie mogłabym tak żyć, za nic nie płacąc. Stylizuje to jakieś angielskie gwiazdy. Coś się chwaliła, że pracowała dla Olly'ego Mursa i Rity Ory. Ona lubi się przechwalać, czym niezmiernie mnie denerwuje, ale i tak ją uwielbiam. Lubię moją pracę, mam dobrego szefa i świetnych kolegów. MSC jest też popularne wśród gwiazd. Dlatego zawsze się coś dzieje. Ogólnie mówiąc moje nowe życie jest wspaniałe! Udało mi się pozbierać i żyć całą sobą jak kiedyś, nawet nie wiedzie jak bardzo się z tego powodu ciesze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz